20 lipca 2013

KOLONIA PROFESORSKA












Dzisiaj dojechałam rozśpiewanym autobusem 162 pod stadion. Wszyscy dookoła byli biało-zieloni i gotowi na mecz, który z resztą Warszawa wygrała :) Właśnie w okolicach stadionu, na malowniczym Powiślu natrafiłam przypadkowo na Kolonię Profesorską. Nie zdawałam sobie sprawy, że takie miejsce jeszcze nie są zamknięte na cztery spusty przed ludźmi. Jak widać jeszcze nie są. Na Kolonię weszłam z góry i przeszłam przez jej większą część. Całość, czyli 18 willi powołanych do życia w 1921 roku wokół ulic Górnośląskiej, Myśliwieckiej, Hoene Wrońskiego (połączonych uroczą i wcale nie prostą, bo wielopoziomową Profesorską) dedykowanych było profesorom Politechniki Warszawskiej. 

Jednym z pomysłodawców osiedla był ówczesny rektor Politechniki, profesor Ponikowski, który wespół ze spółdzielnią uzyskał od miasta malowniczy teren na Skarpie Wiślanej. Dlatego właśnie ulica Profesorska ma kilka poziomów połączonych schodkami. Zabudowania nie przypominają w niczym willi warszawskich. Można by pomyśleć, że znaleźliśmy się gdzieś na Południu. A porównanie to nie jest tak znów bardzo odległe od rzeczywistości, bowiem niegdyś pośrodku Profesorskiej przechodził placyk o architekturze zbliżonej do rynku. Niemal wszystkie domki ze Skarpy Wiślanej powstały w jednym określonym stylu, który miał służyć jako inspiracja dla zabudowy mieszkalnej Warszawy międzywojennej. Kiedy piszę te słowa włącza się moje naukowe zboczenie eugeniczne, bowiem pisząc pracę na temat eugeniki w Polsce wielokrotnie studiowałam zamysł urbanistyczny lat 20. 
Domki idealnie oddają myśl Tomasza Janiszewskiego. Są świetliste, ergonomiczne, przestronne i zwyczajnie śliczne.

Wojna obeszła się z tą częścią Powiśla niebywale łagodnie. Niemcy zniszczyli tylko jeden dom, który i tak odbudowany został w 1950 roku. Dokładnie 60 lat później całość wpisano do rejestru zabytków. Odnalezienie tej perełeczki po 26 latach mojego życia - uważam za wielkie niedopatrzenie. Niemniej daje mi to nadzieję na to, że Warszawa jest bardziej nieodkryta niż myślałam. I mogę chodzić po niej i chodzić.. jeszcze wiele lat. 


5 komentarzy:

  1. Są takie miejsca, jak najbardziej. Co więcej, nawet w te, zwykle zamknięte, daje się przeniknąć cierpliwością, sprytem i łutem szczęścia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że wymienili tabliczkę na nową / wyremontowali starą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sezam, czyli sfotografowany akademik, też ma całkiem ciekawą historię. Zdążył być w swojej karierze domem akademiczek, sztabem gestapo, akademikiem ze szpitalem, hotelem, siedzibą kancelarii senatu... Warto też zajrzeć do środka (mogę zaprosić), obejrzeć klatki schodowe i z 4 piętra spojrzeć w kierunku Wisły :)
    Pozdrawiam!
    Natalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę w takim razie o mail na n.biadun [a] gmail.com to się umówimy :)

      Usuń