21 kwietnia 2013

LOKOMOTYWNIA NA ODOLANACH

Od kiedy studiuję mapę Warszawy zastanawiała mnie zawsze ilość połączeń komunikacyjnych oraz linii autobusowych przypadających na jedną dzielnicę lub osiedle. Na przykład autobusy "dwusetki" z nielicznymi wyjątkami są osiedlowe i jest jedno takie osiedle gdzie jeździ tylko jedna linia i to co pół godziny także w dni powszednie i godziny szczytu. Przejazd sławną 206 zajmuje panu kierowcy dosłownie 20 minut od początku trasy do jej końca. A koniec znajduje się pośrodku terenów odludnych, w samym sercu Odolan. Najbliższa i jedyna atrakcja i chyba jedyny powód, dla którego ta linia powstała do zakłady PKP Cargo za torami. Poza tym są tory, bocznice, dużo krzaków i znów tory i tory. Moja poprzednia wizyta na Odolnach zakończyła się na części wolskiej, na ulicy Armatniej. Stara trakcja kolei Kaliskiej i dziewiętnastowieczna zabudowa bardziej dostępnej wówczas dla ludzi ulicy. Po wojnie przebudowano tę okolicę w taki sposób, by zrobić przelotówkę na al. Prymasa, a Armatnią odcięto. Wchodzi więc ona tak naturalnie w tajemnicze tereny Odolan, że jak się tam zajdzie to nie ma się wrażenia, że się nowe łączy ze starym. Wszystko jest stare :} 

Do włoskiej (wg niektórych: włocheńskiej :D ) części Odolan wjechać można właśnie dwieście szóstką z przystanku Nowe Włochy albo PKP Włochy dla przyjezdnych z centrum. Trasa cywilizacyjna kończy się wraz z końcem ulicy Potrzebnej (która krzyżuje się z fajnymi ulicami takimi jak Nastrojowa i Sympatyczna) i wchodząc w Gniewkowską ukazuje podróżnikowi autobusowemu Odolany takimi jakie są, czyli kolejowe.
Trasa kończy się na Lokomotywni Odolany wjeżdżając na stary peron. Jest tam nawet poczekalnia (wiata) z tabliczką, ale pociągi podążające trakcją obok peronu nie zatrzymują się na tej stacji od dawna. Jadą sobie w kierunku Włoch i Ursusa, albo na serwis. SKM są serwisowane tuż obok, bo na terenach dawnej lokomotywni Szczęśliwice. Ich hangary znajdują się na Odolanach gdzieś pomiędzy Włochami a Ochotą, a sama lokomotywnia Szczęśliwice to strzeżona nie tylko jednym smutnym panem w dyżurce, a strażnikami patrolującymi samochodem cały teren. Dlatego być może nie ma śladów wandalizmu i grafficiarzy.

Lokomotywnia powstała w XIX wieku i przez lata służyła kolejom państwowym. Przed wojną od strony trakcji Warszawa - Żyrardów albo Warszawa - Grodzisk albo Warszawa - wszystko jedno gdzie, byle na północny zachód (bo tory się za Ursusem rozwidlają) znajdował się peron i stacja przeładunkowa. Wybuchła wojna i wtedy jeszcze tereny L. Szczęśliwice nie miały takiego znaczenia dla komunikacji warszawskiej, bo nawet administracyjnie do niej nie należały. Posiadały natomiast spore znaczenie strategiczne i niestety dla okupanta posiadały znaczenie praktyczne. Na terenie lokomotywni zamordowano więźniów Pawiaka w 1941 roku. Nieco bliżej Woli na Mszczonowskiej zamordowano kolejarzy podejrzanych o wysadzenie torów. Szubienica istnieje po dziś dzień. Lokomotywnia Szczęśliwice to czerwonoceglany carski styl. Cały teren jest w ogóle prześliczny i bardzo urzekający uduchowionym kolejowym stylem, który uwielbiam. Bo mało co ma w sobie tyle duszy co tory dokądś. 










6 komentarzy:

  1. Ech, szkoda, że to tak stoi i niszczeje..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To akurat nie niszczeje. Jest regularnie konserwowane :)

      Usuń
  2. Miejsce jest genialne, potwierdzam. A SOKiści Cię nie ganiali?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś nie ganiali, a nawet jakby mnie przeszukali to sprayu nie miałam :)

      Usuń
  3. To szkoda, że nie wszedłem do środka, można było nawet spytać ochroniarza w budce o pozwolenie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To szkoda, że nie wszedłem do środka, można było nawet spytać ochroniarza w budce o pozwolenie :)

    OdpowiedzUsuń