31 lipca 2012

DZIECKO POWSTANIA

Zauważyłam kiedyś, że im bliżej rocznicy Powstania Warszawskiego powoli cichnie w tym mieście wszystko zbędne, a oprócz polityków, których głos brzmi zawsze zbyt formalnie - do głosu dochodzą ci, których przez lata nikt nie chciał słuchać. Im bliżej tego dnia - zaczynają mówić domy, ulice, ludzie i ślady w murach. Warszawa mówi. Jutro minie 68 rocznica nie tylko Powstania, ale również 68 rocznica narodzenia pewnego niezwykłego człowieka, którego matka - podobnie jak to miasto - przeżyła własną śmierć.









(powyżej: Kamienice Wawelberga 1941 (źródło: cyfrowe archiwum Woli) i 2012)











Dzisiejsza opowieść ukaże tak wielowymiarowy triumf życia nad śmiercią, o jakim dzisiaj nie mamy pojęcia. Zemstę na katach poprzez sam fakt wydania na świat nowego życia. Zemstę na śmierci.

Dzisiaj ulice Płocka, Wolska i Wawelberga znajdują się przy głównej arterii Woli. Ruchliwe, wiecznie żywe, wiecznie przytomne. Mnóstwo sklepów, sklepów nocnych, a nieopodal bram, w których można swobodnie ten alkohol spożyć. Nocą centralna wolna u zbiegu tych trzech ulic nie zasypia. Przysypia. 68 lat temu, 5 sierpnia o świcie Wola nie spała. Ludzie w kamienicy przy Wawelberga czuwali. Trwało Powstanie. Nikt nie przeczuwał, że rozkazem Hansa Franka ich dzielnica została przeznaczona na stracenie, a pokolenia ocalałych będą się uczyć o czymś, co przez historyków nazwane zostało "Rzezią Woli".

Przyszli przed południem. Wśród rodzin wywleczonych z kamienic przy Wawelberga znalazła się niepełna o ojca - rodzina Lurie. Matka i troje żywych dzieci obok, a czwarte żywe w jej łonie. Wandę przeprowadzono na ulicę Wolską. Wszystkie kamienice po stronie Działdowskiej, Płockiej i Wawelberga już wtedy płonęły. Niemcy wraz z batalionem Ukraińców wrzucali granaty do mieszkań i piwnic. Wielu ludzi ginęło na miejscu, lub.. ginęło później na ulicach i w fabryce Ursus, do której prowadzono mieszkańców. Wśród nich znalazła się Wanda z dziećmi.










(Powyżej: Fabryka Ursus pomiędzy Płocką, Skierniewicką a Wolską: dzisiaj jest tam osiedle mieszkalne. Poniżej: podwórze Wawelberga, kamienica pierwsza)


Przed fabryką czekali około godziny. Wpuszczali po sto osób. Z wnętrza słychać było strzały, błagania, krzyki  i jęki. Wanda wiedziała, że zabijają. Starała się przekupić Ukraińców trzema pierścionkami. Ukrainiec gotów był w zamian za kosztowności uratować życie kobiety i jej dzieci, ale żandarm niemiecki zauważył próbę wyprowadzenia ich z fabryki i samodzielnie dopilnował, by Wanda znalazła się w kolejce po śmierć. Dotarli do końca. Wanda usłyszała strzał. Później kolejny i jeszcze jeden. Zastrzelono jej starsze dzieci. Po chwili strzał czwarty, dla niej. Upadła na stertę ciał, na własne dzieci, ale nie umarła i pomimo postrzelonej głowy była przytomna. Słyszała kolejne setki strzałów, czuła padające bezwładnie ciała i odliczała minuty, godziny.. do nocy. Nocą egzekucje ustały. Niemcy i Ukraińcy dobijali, rabowali, pili i śpiewali. Ukradli jej zegarek, ale nie spostrzegli, że przeżyła. Po nocy przyszedł dzień, a po nim noc i kolejne dwie. Po trzech dniach Wanda nie czekała dłużej na śmierć. Poczuła, że dziecko w jej łonie - żyje.











(Powyżej: kamienica Wawelberga, podwórze drugie. Poniżej: Wanda Lurie w tym samym podwórzu przy tablicy upamiętniającej Rzeź. Źródło: 123people.com)

Stanęła prosto na nogach dopiero w poniedziałek 8 sierpnia 1944 roku. Nieżywych znajdujących się w fabryce Ursus mogło być ponad 6 tysięcy. Ciało na ciele.. na wysokość jej wzrostu. W podwórzu, na które dostała się przechodząc przez mur również leżały ciała zastrzelonych mieszkańców Woli. Wszędzie groza, wszędzie śmierć.. I tylko żyjące dziecko pod sercem sprawiło, że ona tam z nimi nie została. W hali obok podwórza spędziła kolejną noc. Straszliwą i pełną grozy. Otoczona ciałami słyszała jak Trygysy wyją na Płockiej, a cała Wola bombardowana jest do świtu. Potem wszystko ustało, a Wanda odnalazła żywego człowieka, sąsiadkę. Razem wyszły na ulicę i odeszły w kierunku kościoła św. Stanisława Męczennika. Tam znów zabijali, ale Wanda przeżyła. Znalazła się po prostu w drugiej grupie. Tę grupę zaprowadzono ku kościołowi św. Wojciecha. Wanda leżała na ołtarzu głównym trzy dni dostając jedynie wodę. A stamtąd do obozu w Pruszkowie i stało się. Dnia 20 sierpnia urodziła dziecko, synka, któremu nadała imię Mścisław. Imię, które jest krzykiem gniewu, żalu i zemsty na katach.

Wanda Lurie przeżyła poród, przeżyła wojnę. Odnalazła męża, który także przeżył Rzeź Woli. Mścisław jest dzieckiem Powstania i chociaż jego matka i ojciec nie byli żołnierzami - zapłacili za przeżycie. Po wojnie ojciec mężczyzny, Bolesław Lurie z wykształcenia chemik, przyjaciel prezydenta Mościckiego dostał najniższą rentę. Matka, której kula przebiła żuchwę, wybiła zęby i rozerwała policzek, która rodziła w mękach, z zabandażowaną jeszcze głową od postrzału - dostała najniższą rentę. I tak przez lata pracowała fizycznie, by przeżyć. Podczas gdy władza ludowa karała rodziców Mścisława za przeżycie wojny, władza III Rzeczypolitej nie przyznała mężczyźnie grupy kombatanckiej, która dawałaby mu dostęp do bezpłatnej opieki medycznej. Powód: nie walczył na wojnie.
.











(Powyżej: Heinrich Reinfartch, zdjęcie wykonane w 1944 roku w Warszawie. Źródło: minelinks.com)


Tyle w naszym życiu zalezy od przypadku. Jednego gestu, wyboru, losu. Gdyby Mścisław nie poruszył się w łonie własnej matki, ona zostałaby ze swoimi dziećmi i czekała na śmierć. On dał jej nowe życie, ona dała mu nowe życie. On ofiarował jej nadzieję, ona pozwoliła, by przetrwali oboje. Heinrich Reinefarth, generał policji i Waffen SS, którego rozkazy o mordowaniu dzieci i kobiet w ciąży przestraszyły nawet innych SSmanów (Erich von Bach-Zelewski przerwał Rzeź) po wojnie nie został wydany ani aliantom, ani Polakom. Doczekał się generalskiej emerytury i zmarł w 1979 roku.

Nie ma tutaj miejsca na rozmyślania o celowość, sens, przebaczenie, zrozumienie i spokój, bo czas leczy rany, ale to chyba zależy od ich głębokości.


28 lipca 2012

FORT BEMA
































Może zaczniemy od przedstawienia Twierdzy Warszawa. Twierdza czyli powstały pod koniec XIX wieku Warszawski Rejon Umocniony składa się z 29 fortów. Carskie władze w 1879 roku podjęły decyzję, by Cytadelę Aleksandryjską otoczyć dwoma pierścieniami. Wewnętrzny okalał Twierdzę w granicach administracyjnych Warszawy, składał się z ośmiu fortów, w tym z Fortu Bema (dawniej Fortu P), a zewnętrzny składał się z kolei z 21 fortów. Logiczne. Obecnie wszystkie znajdują się w granicach administracyjnych Warszawy, posiadają dość osobliwe nazwy, takie jak Fort Władimir, Fort Siergiej.. nie są słynnym miejscem pielgrzymek turystów, co troszkę dziwi. Dla porównania, forty w Toruniu są zadbane i służą okolicznym mieszkańcom na różne sposoby. Może i to się w Warszawie zmieni. Oby. 

Wracamy do Fortu Bema. Jak na stan fortyfikacji z pozostałych części Twierdzy, jest to bardzo zadbane miejsce. Fort znajduje się na Bemowie, na osiedlu nazwanym nawet jego imieniem. Trafić tutaj nie jest tak łatwo, jakby to sugerowała nazwa osiedla. Fortyfikacja znajduje się na tyłach Powązkowskiej róg Obrońców Tobruku, między rejonem Koło a Powązkami Wojskowymi. Do dyspozycji mieszkańców oddano zaledwie jedną linię autobusową, w dodatku na żądanie. Dojechać tu można linią 197 ze Znanej albo z przeciwnej strony - z Marymontu (przystanek Gwiaździsta).
Przystanek docelowy nosi nazwę oczywiście: Fort Bema. Co ciekawe, do fortu dojść można idąc ulicą Księcia Janusza w kierunku wschodnim. Spora część trasy jest zachowana z wczesnego XX wieku i przez wiele lat nosiła nazwę "trasy fortecznej". Jak widać, w odróżnieniu od Fortu Radiowo, zamkniętego dla Warszawiaków przez wojsko - Bema ma kilka tras dostępu. Mimo wszystko dla wielu z nas pozostaje nieznany.






Powstanie Fortu Parysów łączy się z powstaniem w 1892 roku Cerkwii Garnizonowej (obecnie kościół św. Jozafata Kuncewicza) oraz koszar piechoty (obecnie koszary przy Powązkowskiej 44). Ogromne rozmiary samego fortu wraz z koszarami do niego przyległymi uczyniły z fortecy swoisty przyczółek rosyjskich sił szybkiego reagowania. Zasadniczą rolą wszystkich fortów była obrona miasta od strony Prus, ale niemiecki wywiad konsekwentnie zbierał informacje dotyczące rosyjskich fortyfikacjach na terenie Warszawy. Podeszli pod Warszawę w październiku 1914, ale samo miasto zajęli dopiero w następnym roku. Wówczas carska władza nie chcąc, by fortyfikacje dostały się w ręce wroga, zaczęła pośpiesznie niszczyć i wysadzać strategiczne cele wewnątrz samych fortów. Zniszczenie Parysów nie było łatwe ze względu na rozmiary. Taki już ogołocony ze sprzętów fort nie stanowił dla Niemców zbytniej wartości, toteż nie niszczyli go dalej.















W czasie wojny polsko-bolszewickiej w latach 1919-1921 w Warszawie pospiesznie zaczęły znikać ślady imperium rosyjskiego. Rozebrano cerkwie, a z fortów zostały już tylko zabudowania architektoniczne. Parysów ostatecznie przemianowano na Bema i ta nazwa została do dzisiaj. Fort został spolonizowany i stał się po 1924 roku Wytwórnią Amunicji numer 1.

Kiedy wybuchła wojna, Fort Bema ewakuowano wraz z całym zapasem amunicji. Fortu bronił II Batalion majora Bronisława Wadasa, 5 bateria 10 pułku artylerii lekkiej kapitana Bolesława Kwiatkowskiego oraz 2 bateria dywizjonu artylerii lekkiej. Fort jako jedyny posiadał dość silną artylerię. Drugim takim był Fort Babice (obecnie Fort Radiowo). Te dwa forty posiadały połączenie telefoniczne, które 26 września o świcie zamilkło. Fort Babice był już w rękach Wermachtu. Dzień później Niemcy rozpoczęli artyleryjskie ostrzeliwanie fortu Bema. Od momentu przejęcia go przez Niemców, Fortem Bema, jako miejscem strategicznym zaczęło interesować się Podziemie. Także w czasie Powstania Warszawskiego Fort Bema oraz Mokotowski miały zostać zdobyte, nie dlatego, by je utrzymać, bo były za duże. Celem było zniszczenie niemieckich uzbrojeń. Od sierpnia do września atakowano fort kilka razy. Raz od bramy głównej, drugi raz z terenów cmentarza wojskowego Powązki. Nie zdobyli fortu, ale Niemcy osłabieni pod koniec 1944 roku zaminowali niemal wszystkie forty przez nie zajęte, a Fort Bema zaminowany został całkiem gęsto. Kto wie, czy do dzisiaj odwiedzający go Warszawiacy nie mogliby się natknąć na jakąś niespodziankę. Saperzy wiosną 1945 roku rozminowali większość terenów fortów Bema, Babice, Mokotów i Żoliborz, niemniej nikt nie może być pewien, czy czegoś nie ominęli. Tereny Fortu Blizne oraz Boernerowo posłużyły sowietom  już w 1946 roku jako obóz jeniecki dla Niemców. Został on przeniesiony dwa lata później na teren naszego fortu :) Niemcy pomagali przy odbudowie miasta oraz rozminowywaniu Warszawy.






























Za komuny Warszawa była terenem ściśle zmilitaryzowanym, a forty Babice, Blizne, Okęcie, Służew, Bema i Sadyba jak wszystko w tym kraju wtedy - TAJNE. Po zbudowaniu Trasy Toruńskiej w latach 80' XX wieku Fort Bema został odtajniony i przekazany przedwojennemu Klubowi Sportowemu Legia. Gmach Legii w dalszym ciągu istnieje, a budynek nosi ślady ostrzeliwań z okresu Powstania Warszawskiego.


Tak kończy się dość różnorodny, ciekawy i zaskakujący rys historyczny tego ukrytego między dzielnicami i osiedlami Fortu Bema. Niesamowite, bardzo otwarte dla wszystkich i jednocześnie tajemnicze miejsce. Fort jest naprawdę wielki, dostępny także w środku dla każdego, kto chciałby spędzić tam na przykład noc na sesji RPG albo opowieści wojennych. Nadaje się jak mało co. Jest także niezabezpieczony. Łatwo, w ciemności można się w nim zwyczajnie zabić. Pomimo tego, uważam, że całość jest absolutnie wspaniała :)

Informacje historyczne z: Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Mazowieckiej





26 lipca 2012

BOERNEROWO

















Wszystko zaczęło się w 1921 roku, kiedy na terenach wsi Babice (obecnie Fort Radiowo) na państwowych gruntach powstawać zaczęła Transatlantycka Radiostacja Nadawcza. W II Rzeczypospolitej był to obiekt nadzwyczaj nowoczesny. Wybudowanie radiostacji kosztowało niemałe pieniądze, natomiast zyski również nie były małe. Radiostacja przynosiła zysk rzędu 100 000 dolarów rocznie. Mamy lata 20. To były dobre pieniądze. O radiostacji powstanie osobny wpis, tylko kiedy jej szczątki odnajdę w tych lasach, w których byłam wczoraj. Wówczas zobaczymy ile po 1944 roku z niej ocalało, zrobimy zdjęcia i porównamy z fotografiami z lat wojennych.





Niemniej.. dopiero 10 lat po oddaniu TRN, w okolicach zaczęły pojawiać się domki mieszkalne dla jej pracowników. Osiedle, pod roboczą nazwą "Pierwsze Osiedle Łączności" rozwijało się szybko i prężnie. Do 1933 roku w lasach "wyrosło" osiedle Stowarzyszenia Bratnia Pomoc Uczestników Walk o Niepodległość oraz Osiedle Niepodległościowe im. Aleksandry Piłsudskiej. Inicjator całego przedsięwzięcia, były żołnierz Marszałka Józefa
Piłsudskiego, Ignacy Boerner zmarł krótko po 1933 roku, ale prac nie przerwano. Kiedy Pierwsze Osiedle Łączności zostało ukończone, a w lasach obok radiostacji znajdowało się ponad 300 budynków mieszkalnych, oficjalnie zmieniono nazwę osiedla na Boernerowo.















Wybuchła wojna. Po 27 dniach obrony Boernerowa, osiedle wraz z radiostacją zostało zajęte przez 19 niemiecką dywizję piechoty. A w czasie okupacji na terenach osiedla działała z kolei


tajna radiostacja oraz schrony, w których ukrywano między innymi warszawskich Żydów. Po upadku powstania w getcie na początku zaledwie lokalny bohater - lekarz - Stanisław Śwital uratował życie Markowi Edelmannowi oraz kilku innym uciekinierom z płonącego getta. Po wojnie doktor Śwital został uhonorowany tytułem "Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata". 2 sierpnia natomiast powstańcy obwodu Żywiciel próbowali dostać się do broni z alianckich zrzutów na tereny Boernerowa. Dostali się pod ogień Niemców. Zginęło prawie 60 powstańców. Niemcy ostatecznie opuścili Boernerowo 17 stycznia 1945 roku.


W 1951 na terenach Boernerowa powstał kompleks WAT. Powstałe osiedle dla pracowników Wojskowej Akademii Technicznej, Korpusu Bezpieczeństwa Publicznego oraz UB. Tego samego roku wieś Jelonki i Chrzanów zostały przyłączone do Warszawy. Osiedle Boernerowo zmieniło nazwę na osiedle Bemowo na 36 lat. Dopiero w 1987 roku powrócono do historycznej nazwy.









To leśne, wojskowe osiedle, jedno z najmniejszych na terenie Bemowa można oglądać kompleksowo jadąc linią 20 (historyczna linia łącząca osiedle z resztą Warszawy wybudowana w 1933 miała również numer 20) a do Fortu Radiowo dojeżdża jedynie 220 ( coś z tą dwudziestką jest na rzeczy) i to do samego lasu przy jednostce. Całość jest malownicza, spokojna jakby była zamkniętym kompleksem dla rodzin, które znają się od lat. A całe Bemowo jest dzielnicą wielu osiedli. I tak bardzo różnych od siebie.. od Boernerowa, przez Fort Bema, Fort Radiowo, Chrzanów i inne. Wszystkie są na swój sposób unikatowe. Bo biorąc pod uwagę jednolitość wolską albo śródmiejską - Bemowo jest jakby miastem w mieście.