Zauważyłam kiedyś, że im bliżej rocznicy Powstania Warszawskiego powoli cichnie w tym mieście wszystko zbędne, a oprócz polityków, których głos brzmi zawsze zbyt formalnie - do głosu dochodzą ci, których przez lata nikt nie chciał słuchać. Im bliżej tego dnia - zaczynają mówić domy, ulice, ludzie i ślady w murach. Warszawa mówi. Jutro minie 68 rocznica nie tylko Powstania, ale również 68 rocznica narodzenia pewnego niezwykłego człowieka, którego matka - podobnie jak to miasto - przeżyła własną śmierć.
(powyżej: Kamienice Wawelberga 1941 (źródło: cyfrowe archiwum Woli) i 2012)
(Powyżej: Fabryka Ursus pomiędzy Płocką, Skierniewicką a Wolską: dzisiaj jest tam osiedle mieszkalne. Poniżej: podwórze Wawelberga, kamienica pierwsza)
(Powyżej: kamienica Wawelberga, podwórze drugie. Poniżej: Wanda Lurie w tym samym podwórzu przy tablicy upamiętniającej Rzeź. Źródło: 123people.com)
(Powyżej: Heinrich Reinfartch, zdjęcie wykonane w 1944 roku w Warszawie. Źródło: minelinks.com)
(powyżej: Kamienice Wawelberga 1941 (źródło: cyfrowe archiwum Woli) i 2012)
Dzisiejsza opowieść ukaże tak wielowymiarowy triumf życia nad śmiercią, o jakim dzisiaj nie mamy pojęcia. Zemstę na katach poprzez sam fakt wydania na świat nowego życia. Zemstę na śmierci.
Dzisiaj ulice Płocka, Wolska i Wawelberga znajdują się przy głównej arterii Woli. Ruchliwe, wiecznie żywe, wiecznie przytomne. Mnóstwo sklepów, sklepów nocnych, a nieopodal bram, w których można swobodnie ten alkohol spożyć. Nocą centralna wolna u zbiegu tych trzech ulic nie zasypia. Przysypia. 68 lat temu, 5 sierpnia o świcie Wola nie spała. Ludzie w kamienicy przy Wawelberga czuwali. Trwało Powstanie. Nikt nie przeczuwał, że rozkazem Hansa Franka ich dzielnica została przeznaczona na stracenie, a pokolenia ocalałych będą się uczyć o czymś, co przez historyków nazwane zostało "Rzezią Woli".
Przyszli przed południem. Wśród rodzin wywleczonych z kamienic przy Wawelberga znalazła się niepełna o ojca - rodzina Lurie. Matka i troje żywych dzieci obok, a czwarte żywe w jej łonie. Wandę przeprowadzono na ulicę Wolską. Wszystkie kamienice po stronie Działdowskiej, Płockiej i Wawelberga już wtedy płonęły. Niemcy wraz z batalionem Ukraińców wrzucali granaty do mieszkań i piwnic. Wielu ludzi ginęło na miejscu, lub.. ginęło później na ulicach i w fabryce Ursus, do której prowadzono mieszkańców. Wśród nich znalazła się Wanda z dziećmi.
(Powyżej: Fabryka Ursus pomiędzy Płocką, Skierniewicką a Wolską: dzisiaj jest tam osiedle mieszkalne. Poniżej: podwórze Wawelberga, kamienica pierwsza)
Przed fabryką czekali około godziny. Wpuszczali po sto osób. Z wnętrza słychać było strzały, błagania, krzyki i jęki. Wanda wiedziała, że zabijają. Starała się przekupić Ukraińców trzema pierścionkami. Ukrainiec gotów był w zamian za kosztowności uratować życie kobiety i jej dzieci, ale żandarm niemiecki zauważył próbę wyprowadzenia ich z fabryki i samodzielnie dopilnował, by Wanda znalazła się w kolejce po śmierć. Dotarli do końca. Wanda usłyszała strzał. Później kolejny i jeszcze jeden. Zastrzelono jej starsze dzieci. Po chwili strzał czwarty, dla niej. Upadła na stertę ciał, na własne dzieci, ale nie umarła i pomimo postrzelonej głowy była przytomna. Słyszała kolejne setki strzałów, czuła padające bezwładnie ciała i odliczała minuty, godziny.. do nocy. Nocą egzekucje ustały. Niemcy i Ukraińcy dobijali, rabowali, pili i śpiewali. Ukradli jej zegarek, ale nie spostrzegli, że przeżyła. Po nocy przyszedł dzień, a po nim noc i kolejne dwie. Po trzech dniach Wanda nie czekała dłużej na śmierć. Poczuła, że dziecko w jej łonie - żyje.
(Powyżej: kamienica Wawelberga, podwórze drugie. Poniżej: Wanda Lurie w tym samym podwórzu przy tablicy upamiętniającej Rzeź. Źródło: 123people.com)
Stanęła prosto na nogach dopiero w poniedziałek 8 sierpnia 1944 roku. Nieżywych znajdujących się w fabryce Ursus mogło być ponad 6 tysięcy. Ciało na ciele.. na wysokość jej wzrostu. W podwórzu, na które dostała się przechodząc przez mur również leżały ciała zastrzelonych mieszkańców Woli. Wszędzie groza, wszędzie śmierć.. I tylko żyjące dziecko pod sercem sprawiło, że ona tam z nimi nie została. W hali obok podwórza spędziła kolejną noc. Straszliwą i pełną grozy. Otoczona ciałami słyszała jak Trygysy wyją na Płockiej, a cała Wola bombardowana jest do świtu. Potem wszystko ustało, a Wanda odnalazła żywego człowieka, sąsiadkę. Razem wyszły na ulicę i odeszły w kierunku kościoła św. Stanisława Męczennika. Tam znów zabijali, ale Wanda przeżyła. Znalazła się po prostu w drugiej grupie. Tę grupę zaprowadzono ku kościołowi św. Wojciecha. Wanda leżała na ołtarzu głównym trzy dni dostając jedynie wodę. A stamtąd do obozu w Pruszkowie i stało się. Dnia 20 sierpnia urodziła dziecko, synka, któremu nadała imię Mścisław. Imię, które jest krzykiem gniewu, żalu i zemsty na katach.
Wanda Lurie przeżyła poród, przeżyła wojnę. Odnalazła męża, który także przeżył Rzeź Woli. Mścisław jest dzieckiem Powstania i chociaż jego matka i ojciec nie byli żołnierzami - zapłacili za przeżycie. Po wojnie ojciec mężczyzny, Bolesław Lurie z wykształcenia chemik, przyjaciel prezydenta Mościckiego dostał najniższą rentę. Matka, której kula przebiła żuchwę, wybiła zęby i rozerwała policzek, która rodziła w mękach, z zabandażowaną jeszcze głową od postrzału - dostała najniższą rentę. I tak przez lata pracowała fizycznie, by przeżyć. Podczas gdy władza ludowa karała rodziców Mścisława za przeżycie wojny, władza III Rzeczypolitej nie przyznała mężczyźnie grupy kombatanckiej, która dawałaby mu dostęp do bezpłatnej opieki medycznej. Powód: nie walczył na wojnie.
.(Powyżej: Heinrich Reinfartch, zdjęcie wykonane w 1944 roku w Warszawie. Źródło: minelinks.com)
Tyle w naszym życiu zalezy od przypadku. Jednego gestu, wyboru, losu. Gdyby Mścisław nie poruszył się w łonie własnej matki, ona zostałaby ze swoimi dziećmi i czekała na śmierć. On dał jej nowe życie, ona dała mu nowe życie. On ofiarował jej nadzieję, ona pozwoliła, by przetrwali oboje. Heinrich Reinefarth, generał policji i Waffen SS, którego rozkazy o mordowaniu dzieci i kobiet w ciąży przestraszyły nawet innych SSmanów (Erich von Bach-Zelewski przerwał Rzeź) po wojnie nie został wydany ani aliantom, ani Polakom. Doczekał się generalskiej emerytury i zmarł w 1979 roku.
Nie ma tutaj miejsca na rozmyślania o celowość, sens, przebaczenie, zrozumienie i spokój, bo czas leczy rany, ale to chyba zależy od ich głębokości.