A tutaj mamy jedną z ulubionych części mojej Woli.
Mamy hotele Hilton i Platinum. W czasie Euro doba w jednym z nich kosztowała 12 tysięcy złotych. Niewiele więcej kosztuje mieszkanie trzydziestometrowe 100 metrów za hotelem. To z kolei jest ulica Łucka. Jeszcze dwa tygodnie temu zabudowania na Łuckiej były dostępne dla każdego. Przed przyjazdem reprezentacji, kibiców i turystów - zamknęli podwórza, zamurowali okna. Wielka szkoda, no, ale..
Hotele i banki oraz kamienice, które nigdy, ale to nigdy po ustaniu działań wojennych w Warszawie nie były wyremontowane - sąsiadują ze sobą od kilku lat. To jakby dwie rzeczywistości i dwa światy. Standard życia w jednym z nich jest dla klasy średniej, którą reprezentuję - nie do uwierzenia. Standard życia w drugim - również. Do hotelu Hilton nie muszę wchodzić, by zobaczyć co w sobie kryje. Tam wszystko widać z daleka. Ten luksus i ludzi konsumujący ten luksus. By wejść na klatkę schodową kamienicy obok hotelu - potrzeba jedynie przyzwyczaić wzrok do ciemności. Jest ciemno nawet kiedy na zewnątrz jest jasno. I chłodno nawet kiedy na zewnątrz jest ciepło. Schody są drewniane, podłoga skrzypi, a zejście do piwnic otwarte. I nikt nie zamyka drzwi ani okien na parterze. Pranie wisi, foremki po lodach z wodą dla kotów stoją na samym środku podwórza. Jedzenia dla kotów w wiecznie zacienionym miejscu.
Do samego centrum można dojść na piechotę w ciągu 20 minut, a samochodem niewiele ponad pięć. W odróżnieniu od Pragi, gdzie w większości miejsc architektura jest tożsama i bardzo do siebie podobna - Wola posiada takie perełki. Z kolei 100 metrów od Łuckiej znajduje się jeden z dwóch ocalonych z wojny murów getta. Pierwszy znajduje się u zbiegu Złotej i Siennej. Ten jest potężniejszy i grubszy. I znajduje się w nim filia mennicy polskiej, a nieopodal - znajduje się klub. Na vis a vis muru na Waliców jest przepiękna kamienica - zamieszkana i w zadziwiająco dobrym stanie. Kolejna pożydowska perełka do warszawskiej kolekcji
świat jest niebezpiecznie mały, byłem w czerwonej koszulce i na czarnym rowerze arkus jakby cos :D a swoja droga to bylem swiadkiem jak koles przelecial na czerwonym na skrzyziowaniu obok, miedzy samochodami, dresik ewidentnie sie zagapil, ale scena jak z aamerykanskiego filmu :D
OdpowiedzUsuńPodobają mi się Twoje zdjęcia i interesujące jest to, co piszesz. Pozdrawiam. B.
OdpowiedzUsuń