Na ulicę Gdańską z centrum można dojechać tak: Całą masą środków komunikacji autobusowej, tramwajowej oraz podziemnej do Arkadii, a od Arkadii jeżdżącym co pół godziny, niedużym autobusikiem linii 205. Mało kto jeździ dwieście piątką, zazwyczaj ludzie korzystają z alternatywnych rozwiązań kursujących częściej, bardziej komfortowymi autobusami. 205 startuje z DH Arkadia, kończy na ulicy Gwiaździstej. Całość trasy: 17 minut. Trzy dzielnice.
Wczoraj pierwszy raz w życiu weszłam do tego maleńkiego busiku ciekawa gdzie wysiądę i co zobaczę po drodze. Przejechałam Plac Grunwaldzki, Plac Inwalidów, Plac Wilsona, a stamtąd trafiliśmy na Plac Jacka Kuronia na Marymoncie i w dół - ulicą Gdańską. Tam 205 minęła między innymi (dość charakterystyczne miejsce) kościół ojców Marianów i z Żoliborza wjechała administracyjnie na Bielany. A później krótko Klaudyny i ku Gwiaździstej. I koniec. Krótka trasa, a słuchając legend o Mlekomatach nawet się na Klaudyny troszeczkę rozglądałam. Mlekomatu nie znalazłam, za to bardzo chciałam w drodze powrotnej powrócić na odcinek Gdańskiej. Z Gwiaździstej powróciłam na wysokość Lektykarskiej i wysiadłam. Dalej poszłam pieszo. Było warto.
Ulica zaczyna się od Marymontu jadąc w dół. Ma łącznie 1 kilometr 300 metrów i na wysokości skrzyżowania z Hłaski przechodzi z Żoliborza w Bielany. Jest jakby żywcem wyjęta sprzed wojny. Zabudowania stare, a trasa nowa. Well.. nowa. Wyremontowana, nowoczesna i bardzo lekko się nią jedzie. Kamienice na Gdańskiej wyglądają jakby znalazły się w tych okolicach zupełnie przypadkowo, niemniej nie psują widoków. Część żoliborska wtapia się w ogólny widok dzielnicy. Część bielańska sprytnie się ukrywa na wzgórzu. Trasa położona jest mniej więcej o 5 metrów poniżej domów.
W czasie Wojny przy Gdańskiej 4a na skrzyżowaniu z Jana Ch. Paska Niemcy dokonali brutalnego mordu na dzieciach. To miejsce ubogie o kilkadziesiąt maleńkich istot zostało do dzisiaj nietknięte i nienaruszone. Wokół kamienicy chodzą starzy ludzie i naprawdę starzy ludzie. Obiecuję sobie, że kiedyś zacznę rozmowę. Chociaż wiem, że albo dzisiaj już nikt nie pamięta, albo nie chciałby na ten temat rozmawiać - zaryzykuję.
Dlaczego o Gdańskiej słyszy się tylko z okazji imprez w kościele ojców Marianów? Może dlatego, że niczego innego powszechnie odwiedzanego tam nie ma. Dlaczego tak mało się słyszy o ojcach Marianach? Do czasu skandalu z księdzem Bonieckim pewnie dlatego, dlaczego tak mało się słyszy o innych zakonach. Każdy parafianin doskonale zna plotki i wydarzenia kulturalne własnej parafii. Parafia na Gdańskiej jest mała.
Suma sumarum ta ulica, podobnie jak kilka innych, ostałych po Wojnie na Żoliborzu - jest cicha, uśpiona i tylko tacy jak ja i inni warszawscy blogaskowicze byliby zainteresowani odwiedzeniem tych kamienic. Chociaż to bardzo dobre miejsce, by nakręcić na niej kolejny odcinek Czasu Honoru albo inscenizacji Powstania. Nadaje się doskonale.

Ulica zaczyna się od Marymontu jadąc w dół. Ma łącznie 1 kilometr 300 metrów i na wysokości skrzyżowania z Hłaski przechodzi z Żoliborza w Bielany. Jest jakby żywcem wyjęta sprzed wojny. Zabudowania stare, a trasa nowa. Well.. nowa. Wyremontowana, nowoczesna i bardzo lekko się nią jedzie. Kamienice na Gdańskiej wyglądają jakby znalazły się w tych okolicach zupełnie przypadkowo, niemniej nie psują widoków. Część żoliborska wtapia się w ogólny widok dzielnicy. Część bielańska sprytnie się ukrywa na wzgórzu. Trasa położona jest mniej więcej o 5 metrów poniżej domów.

Suma sumarum ta ulica, podobnie jak kilka innych, ostałych po Wojnie na Żoliborzu - jest cicha, uśpiona i tylko tacy jak ja i inni warszawscy blogaskowicze byliby zainteresowani odwiedzeniem tych kamienic. Chociaż to bardzo dobre miejsce, by nakręcić na niej kolejny odcinek Czasu Honoru albo inscenizacji Powstania. Nadaje się doskonale.
Bardzo ciekawy tekst i zdjęcia oddające klimat miejsca!
OdpowiedzUsuńpozdrawia,
OknonaPlacWilsona
Ciekawe miejsce i podoba mi się opis. Może kiedyś odwiedzę jednak nie będąc z Warszawy wydaje mi się to czasami bardzo trudne. :)
OdpowiedzUsuń