29 kwietnia 2013

PAWILON DZIESIĄTY

Nie mamy dość wyobraźni, by zrozumieć, czym było to miejsce. Nie potrafimy mieć takiej empatii, by poczuć chociaż ułamek tego, co czuli oni. Nie myślimy o tym codziennie, a budzimy się w nocy gdy śnią nam się inne sny. Nasze życie złożone jest z trosk i smutków, tęsknoty i żalu, ale to inne troski i inne smutki niż troski ludzi, którzy przeżyli tę katownię. Nazywali go "pawilonem cudów", bo tu robili z ludźmi cuda. Ludzi, którzy przeżyli obozy, piekło wojny, łapanki i Pawiak i nie złamali się - oni zamieniali w ludzi słabych. A co to znaczy człowiek słaby? Potrzebujemy innego słownika, bo znaczenie wielu słów się wyczerpało. 

Nie zacznę od historii tego miejsca. Rakowiecka ma dobrze znaną historię i nawet jej dramatyczny epizod z Powstania Warszawskiego blednie po tym, w co zamieniły się te mury po wojnie. Zdawałoby się po piekle. Piekło przyszło dopiero kiedy wyszli Niemcy. Ludzie na dźwięk słowa "Auschwitz" odczuwają niepokój. Wielu dostaje dreszczy, a garstka żyjących czasem płacze. O Auschwitz uczymy się w szkole. O Pawilonie Dziesiątym do tej pory się nie wspomina, chociaż już można o tym mówić. I Rotmistrz Pilecki o nim powiedział: "Auschwitz to była igraszka". Tak.. w tych słowach opisał czym był Pawilon X.

Procesy pokazowe, w odróżnieniu od procesów kiblowych miały publiczność i pozory. Oskarżeni o zdradę, kolaborację z Niemcami, liczne zabójstwa czerwonoarmistów albo działalność dywersyjną na rzecz Związku Radzieckiego ludzie musieli w procesach zeznawać tak, by istniały pozory słusznośći. Najczęściej zeznawali oficerowie wojska polskiego oraz świadkowie oskarżenia. Świadkiem oskarżenia mógł być każdy, więc trzeba było zadbać, by mówił jak trzeba. Na Rakowieckiej potrafili zadbać o zeznania, ale nie tylko o nie. Potrafili zadbać o rodzinę, podkomendnych, przyjaciół, współpracowników. Potrafili zadbać, by 7 na 10 kobiet po przesłuchaniach w "pawilonie cudów" nigdy nie mogło mieć dzieci. Potrafili sprawić, że silny człowiek po trzech miesiącach w karcerze o wymiarach 180/60/40 wyszedł stamtąd chory umysłowo. 

Bili pałkami, nawet 15 godzin dziennie. Gwałcili mężczyzn nogami od taboretu, a kobiety drucianymi szczotkami do czyszczenia toalet. Wyrywali paznokcie, kopali w nerki, serce i płuca. Kiedy przesłuchiwano w taki sposób kobietę w celi obok, siedzący mężczyzna za ścianą przekonywany był, że to jego żona, córka albo matka. Nierzadko to rzeczywiście była jego żona, córka albo matka. Nierzadko staruszki, dziewczęta w wieku licealnym albo kobiety w ciąży. Brali w tym udział nie tylko zwyrodnialcy z wymazanym człowieczeństwem, nie tylko chorzy psychicznie sadyści po wyrokach, ale wysoko postawieni oficerowie NKWD, później UB. Potrafili człowieka zmienić w zwierzę, które przed procesem pokazowym ubrane schludnie, umyte i uczesane reaguje na komendy bardzo posłusznie. 

Wyroki przygotowane na wiele dni przed końcem procesu były już tylko pro forma. Kara śmierci dla oficera AK za kolaborację z Niemcami, jeśli jeszcze był świadomy tego co usłyszał musiała być dodatkową torturą, bo tamten honor od dzisiejszego słowa honor różnił się tym czym pełne od pustego. Wszystkim. Zabijali ludzi przed sądem. Mordy sądowe zakańczone były w tunelu pod pawilonem. Polscy żołnierze ubierani byli w niemieckie mundury. Strzał w tył głowy. Koniec. Rodzina dowiadywała się jako ostatnia. 

Dzisiaj to miejsce nadal jest aresztem, nadal osadzeni są tutaj ludzie, a za murami nadal mieszkają warszawiacy, mieszkańcy Mokotowa, często emeryci. Teraz już nie budzą się w nocy zalani potem, a i zaryzykuję stwierdzenie, że wtedy.. również niekoniecznie.
Pawilon Dziesiąty Warszawskiego Aresztu Śledczego - gdyby mógł przemówić.. chyba by zamilczał. 
Bo nie ma takich słów.

 Pawilon Dziesiąty w PRLu. Widok z okna kamienicy od Kazimierzowskiej, sąsiadującej z aresztem przez mur. Żródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe.

 Pawilon Dziesiąty - widok ze spacerniaka. Zdjęcie moje.

 Pawilon Dziesiąty z wyjściem z tunelu, w którym wykonywano kary śmierci i najcięższe przesłuchania. Zdjęcie moje.


































Miejsce wykonywania wyroków śmierci w tunelu nad Pawilonem. Ta dziura obok to karcer. Zdjęcie moje.

13 komentarzy:

  1. Jak się dostałaś na teren więzienia mokotowskiego?

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że nie jesteś tam klawiszem.. ;) .A swoją drogą znicze w miejscu kaźni oznaczają, że jednak można tam wejść. Kierownictwo więzienia mogłoby jakieś wycieczki edukacyjne organizować lub coś w tym rodzaju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znicz złożyła córka Rotmistrza Pileckiego, Pani Zofia Pilecka.

      Usuń
  3. kawałek haniebnej historii kraju.
    (choć zaczynając czytać wpis myślałem, że będzie o Cytadeli.)

    OdpowiedzUsuń
  4. Trafiłam przypadkiem na ten blog i powiem szczerze, że wchłonął mnie zupełnie. Sama mieszkam na Pradze Północ-spaceruję uliczkami, które Ty fotografujesz i nawet nie wiedziałam, że z każdą uliczką, miejscem kryje się tyle historii. Pozdrawiam i będę tu zaglądać.

    OdpowiedzUsuń
  5. W tym więzieniu zmarł mój dziadek, w 1948 roku. Został skazany na dożywocie, ale krótko po wyroku zginął, oficjalnie od pęknięcia wrzodu żołądka. Być może to i prawda, wrzody prawdopodobnie pojawiły się w wyniku wielomiesięcznego bicia... Kilka lat temu zaproszono do środka rodziny zamordowanych w więzieniu, miałam średnią przyjemność wybrać się na taką wycieczkę. Nie zrobiłam niestety żadnych zdjęć. Pamiętam za to wyjątkowo maleńkie cele, w których trzymali po 15-20 osób. Miejsca było tyle, że nie wszyscy byli w stanie leżeć w tym samym czasie, spali więc na zmiany. Potrzeby fizjologiczne musieli załatwiać w tym samym miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Na Bródnie, o dziwo od razu wydali babci ciało. Pochowała go na uboczu (teraz to środek cmentarza), dzięki czemu w tajemnicy umieściła na grobie znak Polski Walczącej, jest tam do dziś. Nikt go nigdy nie zauważył.

    Więcej informacji jest tutaj: http://pl.wikipedia.org/wiki/Leon_Dziubecki

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo poruszający tekst, choć i tak nie oddaje w pełni grozy tego miejsca. Niemniej wymaga on sprostowania. Pawilon X i tzw. "Pałac Cudów" to dwa odrębne budynki. Pawilon X mieścił się w głównym, czteropiętrowym gmachu więziennym i z "Pałacem Cudów" (czyli Pawilonem S - specjalnym) połączony był podziemnym tunelem. To w piwnicy pod "Pałacem Cudów" znajduje się pomieszczenie, w którym dokonywano egzekucji. Odnosząc się do fotografii, to - o ile się orientuję - same egzekucje miały miejsce w pomieszczeniu poprzedzającym, tym, które miałaś za plecami robiąc zdjęcie. Kat strzelał ofierze w głowę już w momencie, w którym schodziła ona po schodkach prowadzących z korytarza. Jeżeli natomiast chodzi o przesłuchania rotmistrza Pileckiego, to faktycznie mogły być one przeprowadzane w pawilonie X, ale nie w "Pałacu Cudów", ten bowiem został zbudowany dopiero w 1949 r. (rotmistrza stracono w maju 1948 r.).

    OdpowiedzUsuń
  9. Trudno to zrozumieć dziś, kiedy takie zdarzenia są nie do pomyslenia. Martwi mnie kiedy ktoś zapomina o szacunku do własnego kraju.

    OdpowiedzUsuń
  10. W Ramal title="kontenery i biura handlowe">http://www.ramal.pl/ stawiamy na wysoką jakość w stosunku do ceny. Dlatego z naszych usług korzysta wiele firm z całej Polski.

    OdpowiedzUsuń