Znów wracamy na terny kolejowe, których w stolicy jest naprawdę mnóstwo i mają niepowtarzalną atmosferę. Tory, bocznice, hangary.. czsami można znaleźć stare lokomotywy albo nawet całe cmentarzyska pociągów. Trzeba tylko przycupnąć, uważać na służbę ochrony kolei i nie zabierać ze sobą sprayu albo markera. Nawet kiedy przeszukają plecak i usłyszą grzeczne "Panie SOKisto. Robię zdjęcia tego cudnego miejsca i w życiu bym niczego nie pomalowała" - nawet pozwolą włóczyć się dalej. Ostatecznie odprowadzą do wyjścia :) Lokomotywnia Olszynka Grochowska to miejsce, gdzie nie trzeba się wcale czaić bawiąc w Jamesa Bonda. Znajduję się niedaleko stacji na terenach publicznie dostępnych dla pracowników kolei albo lokatorów kolejarskich osiedli. Lokomotywnia powstała przed wojną, w 1936 roku, a osiedle mieszkalne od razu po wojnie, bo w latach pięćdziesiątych. Grochów i Olszynka szczęśliwie ominęło piekło bombardowań, więc zabudowania kolejarskie w tej cześci miasta są nienaruszone. Nie tak piękne i zachwycające jak Lokomotywnia Szcześliwice i o uboższej historii (nie wykonywano w tym miejscu żadnych publicznych egzekucji ani działań powstańczych) dalej cieszą oko. Zwłaszcza dla miłośników tego klimatu.
No to chyba takim malutkim Brzózkom SOKiści pozwalają ujść bez problemowo. Ledwie wczoraj mieliśmy przejścia (!) z mundurowymi, i to policyjantami - skończyło się na spisaniu i pouczeniu, że następnym razem będzie mandat po 50 zł na łebka.
OdpowiedzUsuń