30 marca 2013

PODWÓRZA PRZY LWOWSKIEJ


Lwowska - jednokierunkowa ulica w centrum Warszawy sąsiadująca z placem Politechniki i Poznańską to mała perełeczka, do dzisiaj utrzymana w swoim starym stylu bez większych szans na wyburzenie. Moja ciotka, która przyszła na świat w 1914 roku i do dzisiaj czuje się na tyle dobrze, by obserwować świat ze swojego okna w domu na Woli może kojarzyć Lwowską pod inną nazwą. Nowo-Wielką a potem Nowo-Nowo-Wielką :) Takie nazwy nosiły jej poszczególne odcinki do 1922 roku. Później na całym odcinku od Poznańskiej do samego końca Lwowska otrzymała nowego patrona: polskie miasto na wygnaniu.

Jak większość ulic w tej części stolicy jej historia sięga naszego ulubionego "warszawskiego" króla Stanisława Augusta i jego planów modernizacyjnych z XVIII wieku. W tamtych okolicach za panowania Poniatowskiego znajdował się Folwark Koszyki (ulica Koszykowa, o której kiedyś zrobię osobny wpis została ochrzczona właśnie tym mianem na cześć rzeczonego Folwarku). Rozbudowa ulicy wiązała się wówczas z otwarciem Warszawskiego Instytutu Politechnicznego, a lokatorami pobliskich kamienic była cała wielokulturowa śmietanka kadry naukowej: rosyjsko i polskojęzyczni naukowcy, a także polscy i żydowscy przedsiębiorcy. Rozbudowywana i modernizowana uzyskała ostateczny kształt na początku lat 30stych XX wieku.

Wrzesień 1939. Dookoła Lwowskiej, na Nowowiejskiej, Polnej i placu Politechniki spadają pierwsze bomby. Domy dookoła są poważnie uszkodzone, ale dopiero 24 września bomba dosięga gmach politechniki przy Lwowskiej 12. Ginie wówczas architekt Oskar Sosnowski, jeden z najwybitniejszych polskich architektów. Rozpoczyna się okupacja. Lwowska jest świadkiem dramatycznych wydarzeń i wszystkiego, co Niemcy przygotowali Polakom w tamtym czasie. Łapanki, aresztowania i zabójstwa na ulicach. Lwowska była również miejscem, w którym ukrywali się zbiegli z getta warszawskiego Żydzi.
Powstanie Warszawskie dla mieszkańców Lwowskiej rozpoczęło się od razu. Nic nie "dochodziło" do świadomości ludzi, tak jak w innych, odległych częściach Warszawy. Śródmieście zaczęło walczyć i cywile od razu doświadczyli czym było to piekło. Brakowało wody, nie było prądu i jedzenia. Redutę przy Lwowskiej bronił Batalion "Golski" Armii Krajowej. Reduta ta nigdy nie została zdobyta. Ginęli ludzie, Warszawa płonęła. Kamienice dookoła Lwowskiej były poważnie zniszczone, ale chociaż sama ulica Lwowska nie została zrównana z ziemią, to jej mieszkańcy ucierpieli równie mocno co inni Warszawiacy. Znana jest (zgodnie z relacjami powstańców z Archiwum Historii Mówionej www.1944.pl) historia snajpera z Koszykowej. Zabijał on w tych okolicach kobiety i dzieci. Ośmioletnią Lusię, której strzelił w klatkę piersiową pochowano wraz z innymi (w tym z Basią Wolską, szwagierką Jana Nowaka-Jeziorańskiego) dziedzińcu wydziału Architektury. Nie doczytałam czy ekshumowano ofiary, czy nadal leżą u stóp studentów. Powstańcy dokonali obławy snajpera. 9 września niemiecki morderca został zastrzelony na dachu kamienicy, a jego ciało spadło na podwórze. Pewnie gdzieś tam został pochowany. Po upadku powstania ludzie musieli uciekać. Okolice Lwowskiej stały się pasem granicznym twierdzy Festung Warschau. Dzisiaj to jedna z niewielu tak kompletnych ulic. Zabudowania po prawej i lewej stronie są najbliższe oryginałowi sprzed wojny.

informacje dotyczące ulicy i zabudowań zaczerpnięte z http://nepomuki.pl/lwowska
zdjęcia moje.




































zdjęcie powyżej pochodzi z "Wielkiej Encyklopedii Powstania Warszawskiego". Przedstawia moment pogrzebu przy wydziale Architektury PW zastrzelonych przez snajpera z Koszykowej.

pozostałe, współeczesne zdjęcia są moje :)

2 komentarze:

  1. Fajnie! I znowu moje rodzinne miejscówki. Lubić!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zazdroszczę Ci tych rodzinnych miejscówek, ach.. :}

      Usuń