24 września 2011

CMENTARZE KTÓRYCH NIE WIDAĆ

Wanda Lurie i Mścisław Lurie r. 1946

Warszawa. Miasto, którego nie powinno się oglądać po Krakowie, Gdańsku i Wrocławiu. Turysta nie zawsze zrozumie dlaczego nie jest tak piękne i tak reprezentacyjne jak inne miasta, bo kiedy trafi do stolicy po obejrzeniu pięknej Polski zobaczy betonową metropolię bez ducha. Stare kamieniczki, blokowiska i domy handlowe . Rozpadające się, pożydowskie kamienice po prawej stronie Wisły i upośledzony karły architektoniczne po lewej. Domy przyjaźni, domy kultury, obrzydliwe dworce i stare bazary na których jeszcze można usłyszeć gwarę, przyśpiewki i właściwą Warszawie relację. Jesteś młoda – jesteś panienką, córeczką, kochaniem albo niunią. Jesteś starsza – jesteś panią kochaną albo dobrodziejką. Omijam Azjatów, ludność napływową w dresach i Ruskich, by trafić do staruszki, która powie mi, że przed wojną kalafiory były bielsze, a buraki bardziej czerwone. Dzisiaj wszystko traci barwy. Wszystko staje się zamazane.

Moja Warszawa jest piękna. W całym swoim cierpieniu i okaleczeniu. Moja ukochana Warszawa była nazywana Paryżem północy kiedy spotkała okupanta. Wystarczyło pięć lat, by zabrał jej godność i urodę. Okaleczył strasznie i zabił jej dzieci.
Tak leżącą i krwawiącą Warszawę znaleźli Rosjanie. Nie zrobili nic, by przywrócić jej piękno. Pozszywali jej rany grubymi, socrealistycznymi nićmi po których zostały wielkie blizny. I nie dali jej spokoju..
Może dość metafor. Warszawa jest wielką nekropolią. Nikt nie wie ile ciał pomordowanych w czasie wojny i po wojnie ludzi leży na terenie Warszawy bez grobów. Setki tysięcy. Cmentarze mają swoje granice. Obecnie wiemy, że ilość zakopanych zwłok w okolicach cmentarzy daleko wykracza poza mury. Wokół cmentarza Służewieckiego bezimienne groby ofiar stalinizmu sięgają pasów lotniska.. Tysiące trupów.

Osiedle Duchów

Muranów. Zdawałoby się – nowa dzielnica. Setki domów zbudowanych pod koniec lat czterdziestych na górkach. Same – jakkolwiek to brzmi w dzisiejszych czasach – nowe domy. Prawie żadnego przedwojennego. Sam socrealizm i późny Bierunt. I te górki, po których trzeba wejść, by dostać się do kamieniczki na poziom zero.

ulica Karmelicka, źródło: Nasza Stolica

ulica Nowolipki r. 1945

Czyni to Muranów wielopoziomowym osiedlem. Z łukami między domami i topornymi balkonami rodem ze związku radzieckiego – nawet dość monumentalnym i na swój sposób efektownym. Czym są owe górki ziemi, na których zbudowane są kamieniczki na Muranowie Południowym? Te górki stwarzające wrażenie wysokich parterów, sięgające nawet pierwszego piętra w okolicy Arsenału, a najcześciej półtora-dwumetrowe w okolicy Karmelickiej to gruzy warszawskiego getta.
Na Muranowie domy mieszkalne powstały na fundamentach zbombardowanych kamienic.
W 1948 roku Bohdan Lachert, polski architekt zaprojektował nowe osiedle, jako „żywy pomnik warszawskiego getta”. Zrobił coś nieprawdopodobnego. Użył tych samych cegieł, a resztki gruzów usypał w charakterystyczne wzgórza.
Na nich wybudowano domy. Pozostawionych w zgliszczach, piwnicach i muranowskich kanałach ciał nigdy nie ekshumowano. Muranów leży na szczątkach ludzi.

Wolska Niobe

Gdyby się przyjrzeć, to podobnych zabiegów architektonicznych w powojennej Warszawie było więcej. Ulica Wolska pomiędzy Staszica a Działdowską na vis a vis starej zajezdni. Ta część głównej arterii Woli nie przetrwała Powstania. Domy padły. Masakra na Woli czyli 72 godziny między 5 a 7 sierpnia 1944 roku zabrały życie prawie 60 tysięcy ludzi. Padła tam również fabryka Ursus u zbiegu Płockiej i Wolskiej sięgająca Skierniewickiej, aż do Kasprzaka. Tam też trzeba podejść nieco wyżej, by trafić na osiedle. A osiedle typowo blokowe. Za mojej młodości mówiono o tym „nowe bloki. I fakt. Były windy, murowane piwnice, 10 pięter. Stara Wola takich cudów nie widziała. Za starej Woli, w 1944 roku z kamienic przy Wawelberga, Działdowskiej, Staszica, Młynarskiej i Wolskiej Niemcy wespół z batalionem Ukraińców zebrali tych, których nie dobiły granaty. Zastrzelono w „Ursusie” blisko 7 tysięcy ludzi. Między innymi troje dzieci Wandy Lurie, której skwer znajduje się nieopodal. Wanda Lurie była wówczas w 8 miesiącu ciąży. Strzelono jej w głowę. Kobieta przeżyła, chociaż trójka jej starszych dzieci takiego szczęścia nie miała. Leżała wśród ciał przez niemal dwie doby, kiedy poczuła, że dziecko się rusza. Nadludzkim wysiłkiem uratowała się ze stosu zwłok. Syna urodziła kilka tygodni później w obozie przejściowym, w którym leczyła ranę postrzałową głowy i złamaną szczękę. Dała mu na imię Mścisław. Lurie – nazwana polską Niobe – zmarła w 1989 roku. Mścisław żyje do dziś. Jego brata i dwóch sióstr nigdzie nie pochowano. Podobnie jak tysięcy mieszkańców Woli tam zastrzelonych.

Rakowiecka i Toledo

Wola była przykładem gniewu Niemców za Powstanie. Krew wolskiej ludności miała spłynąć ku innym dzielnicom i pokazać, że za podobne zrywy płaci się życiem wszystkich. I powstanie 58 dni później ucichło. A wraz z nim ucichła Warszawa.
Pomoc nadeszła i pomogła stolicy przeżyć jej własną śmierć. Jednak po krótce zrozumiano, że ręka, którą wyciągnął wobec tego miasta Związek Radziecki jest ręką, która pali. Ale odwrotu nie było. Trup ścielił się dalej. W najgorszej moralnej formie, bowiem to Polacy zabijali Polaków. Polacy wydostani z getta warszawskiego mordowali wyzwolicieli. AKowców, członków Żegoty, cichociemnych i Polski Podziemnej.

Więzienie Mokotowskie r. 1953

Dzisiaj niemal każdy przechodzi wokół aresztu śledczego na Rakowieckiej 37 beznamiętnie, kierując się najczęściej tą trasną na SGH i metro. Ileż osób dziennie mija tablicę upamiętniającą zabitych tam w mordach sądowych, wcześniej torturowanych i męczonych Polaków – bohaterów. Polaków nie raz siedzących w jednej celi z hitlerowskimi zbrodniarzami. Odpowiadającymi z tego samego artykułu, identycznego paragrafu. Za zbrodnie faszystowskie, za zdradę ojczyzny.. Zamordowani strzałem w tył głowy albo upokarzająco dla oficerów Wojska Polskiego – powieszonych. Część ciał składano na terenie więzienia. Nigdy nie prowadzono kartoteki w tej sprawie. Zwłoki obsypywano wapnem. Dzisiaj szczątki – 0 ile jakiekolwiek zostały – są znikome. Reszta wyrzucona została do dołów. Zbiorowo, bez żadnej ewidencji. Gdzie? Nigdy nie zdradzono. Kwatera „na Łączce” to jedyne miejsce do którego dotarto. Reszta porozrzucana jest na paśmie wielu kilometrów ówczesnych żyznych, niezabudowanych terenów Służewia. Gdzie niegdzie widać krzyże i tablice. Ale nazwisk nie ma.

W 2001 roku u zbiegu ulic Namysłowskiej i Szymanowskiego postawiono pomnik upamiętniający „Pomordowanych na 11 Listopada”.
Jakże słynne wydaje się w tym zestawieniu więzienie na Mokotowie. Mało kto pamięta „Toledo”, najbardziej przerażającą stalinowską katownię w Warszawie. Na dawnej Ratuszowej róg 11 Listopada działało Więzienie Karno-Śledcze NKWD UB nr III w Warszawie.

Stalinowska katownia "Toledo" r. 1949

Ponad trzymetrowy mur otaczał drut kolczasty i kawałki szkła wbite w wieszchołki. To, co działo się za murami Toledo jest trudne do opisania. Historie więźniów, którzy przeżyli tę katownię są dostępne w internecie. Niemal wszystkie kończą się podobnym podsumowaniem. Polacy Polakom. Ludzie, którzy za okupacji bali się o własne życie, po wojnie niszczą życie. Depczą życie czyniąc je trudnym do zniesienia już nawet po wyzwoleniu.
Po latach więźniowie praskiego aresztu zlecili badania terenu, by znaleźć rów, w do którego – wespół ze śmieciami – składane były ciała zabitych. Mało co przetrwało dziesiątki lat w ziemi wymieszanej z wapnem. Znaleziono natomiast nienaruszone elementy fasady więzienia. Z fragmentów murów i krat trzydzieści lat wcześniej rozebranego budynku katowni, wykonano sam pomnik.
Tereny więzienia za tablicą pamięci, przez 10 następnych lat pozostawały puste, dziko zarośnięte i przez nikogo nie pielęgnowane. Z początkiem roku 2011 na teren byłego więzienia wpuszczono żurawie. Powstaje tam nowe osiedle. Na tym właśnie miejscu. Na tym rowie i tych ludziach.

Jak wielu cmentarzy umęczonej i bitej Warszawy nie widzimy gołym okiem? Jest ich tam więcej.
Getto, rozstrzeliwana ludność cywilna, nieczynne kanały, korytarze piwnic i podwórza kamienic. Warszawa jest cmentarzem ofiar ideologii i ustrojów. Ofiar Niemców, Sowietów i Polaków. I za tych ostatnich to boli najbardziej.

4 komentarze:

  1. Kiedyś czytałem artykuł o katowniach UB. Nie pamiętam żebym dotrwał do końca...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ła! Mocny tekst. Dzięki za otwarcie oczu! Zgadzam się z przedmówcą, że faktycznie czasem samo czytanie o tym horrorze jest nie do zniesienia. Nie wyobrażam sobie więc, być uczestnikiem tych wydarzeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt by sobie nie wyobrażał, a niektórzy to przeżyli. Tym bardziej podziwiam.

      Usuń
  3. Mam wrażenie, że zdjęcie podpisane "Więzienie Mokotowskie r. 1953" to widok na Ścianę Straceń Auschwitz I

    OdpowiedzUsuń